Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   36
                      

Piotr "Watsu" Waszczyński


Gra uznawana przez wielu za najlepszy wśród wszystkich jRPG. Gra, która we wszystkich serwisach internetowych figuruje jako perła. A jednocześnie gra skrzywdzona i zrehabilitowana. Czy jest ktoś kto nie grał w Xenogears? Jeśli tak, to właśnie dla niego jest ten tekst.



Na początek słów kilka...
Zastanawiacie się zapewne dlaczego postanowiłem napisać recenzję gry, która liczy sobie dobrych kilka lat i jest przedstawicielką minionej generacji konsol? Odpowiedź jest prosta. Xenogears jest grą wybitną, inną od wszystkich innych ze swego gatunku. Została jednak wydana w niewłaściwym czasie. Co to oznacza? O tym wie każdy kto oglądał tegoroczne rozdanie Oscarów. Rok 1998 – cały konsolowy świat czeka na ósmą część Final Fantasy podczas gdy Squaresoft wypuszcza na rynek innego eRPeGa - Xenogears. Gra nie zachwyca ani grafiką ani systemem czego następstwem są uzyskane przez nią oceny, które wahają się w granicach 7-8/10. Sytuacja taka ma miejsce zarówno w pismach jak i w serwisach internetowych (również tych wiodących). Pamiętam jak dziś, byłem ongi w kafejce internetowej i wszedłem na stronę jednego z takich serwisów (dziś zapewne znanego wszystkim, nazwy którego dla dobra ogółu wymieniać nie będę). Ocena, jaką otrzymał tam Xenogears to bodajże 7.9. Nie ukrywałem zdziwienia ponieważ byłem świeżo po jej ukończeniu. Gdy odwiedziłem tenże sam serwis kilka miesięcy temu przeżyłem szok. Ten sam serwis, ta sama gra – ocena 9.0. Ta sama sytuacja miała miejsce w polskich pismach konsolowych. Tu oceny to kolejno 7/10 oraz 8/10. Dziś te same pisma piszą o Xenogears jak o żywej legendzie. Gdzie tu logika? Ten paradoks właśnie skłonił mnie do odświeżenia tego tytułu, przypomnienia o nim tym, którym nie było dane w niego zagrać.



Jam jest Alfą i Omegą...
Te słowa rozpoczynają przygodę Fei’a Fong Wonga (bo tak ma na imię główny bohater gry) i od razu zwracają uwagę na to, iż twórcy posilili się tematyką biblijną co też, jak się później okazało, przyczyniło się do nie wydania gry w Europie. Co jednak sprawia, iż tak bardzo nad tym ubolewam? Oczywiście to, iż to właśnie „religijna” fabuła stanowi o wartości tego tytułu i wyróżnia go wśród innych gier typu jRPG. Zakwestionować mógłby to jedynie ten, kto do końca jej nie zrozumiał a o to wbrew pozorom nie jest trudno. Przygodę zaczynamy w małej wiosce o dźwięcznej nazwie Lahan. Tam też poznajemy pokrótce historię Feia (pokrótce ponieważ nasz bohater cierpi na amnezję i sam niewiele o swoim życiu wie). Akcja z początku rozwija się dosyć powoli lecz nie trwa to zbyt długo i w końcu dość dramatyczne wydarzenia zmuszają nas do opuszczenia „rodzinnej” wioski Feia. Tu też tak naprawdę zaczyna się nasza przygoda. Grafika w grze faktycznie nie zachwyca, a raczej nie zachwycała. Postacie są bitmapowe a obiekty pomimo tego, iż są w pełni trójwymiarowe potrafią porazić słabą rozdzielczością. Nie jest jednak tragicznie i nawet pomimo tego, iż przed Xenogears było mi dane ukończyć takie pozycje jak chociażby Final Fantasy VII, bitmapowe rozwiązanie wydało mi się wówczas całkiem ciekawe. Klimatu, w jakim osadzona jest gra nie da się jednoznacznie zdefiniować ale to też ma wytłumaczenie w fabule. Z jednej strony budowle jak żywo wyjęte z krajów arabskich (czyt. niezbyt rozwiniętych, przynajmniej pod względem architektonicznym), z drugiej – broń palna, latające fregaty czy nawet miasta. Do tego wszystkiego dochodzą mechy, które okazują się być pozostałościami po starożytnej cywilizacji i bezcennymi maszynami wojennymi. Skoro wiemy, iż postacie są bitmapowe nie muszę chyba rozwijać kwestii ich animacji:) Ciekawym patentem okazało się zastąpienie standardowych, renderowanych wstawek FMV wstawkami anime. Nie dość, że rozwiązanie takie rewelacyjnie współgra z oferowaną przez grę grafiką to zapewnia jej większą żywotność (nawet na dziś dzień wstawki te prezentują wysoki poziom, dla porównania włączcie sobie filmiki z FFVII:)



Arcydzieło
Elementem Xenogears, równie wybitnym co fabuła jest muzyka a jak wiemy jest ona jednym z ważniejszych punktów jRPG, tym bardziej, że w czasach pierwszego PS-a nie było jeszcze kwestii mówionych. I tu należą się brawa dla Yasunori Mitsudy. Człowiek, który tworzył uprzednio muzykę do takich gier jak Secret of Mana czy Chrono Trigger tym razem przeszedł samego siebie. Muzyka w Xenogears to prawdziwe arcydzieło. Perfekcyjnie dobrane do każdej niemal lokacji czy sytuacji utwory są miejscami tak wybitne, że nie zwracamy już nawet uwagi na tak widoczne przecież mankamenty graficzne.

System
Gra oferuje nam swoisty system walki. Nie ma tutaj ATB (Active Time Battle) toteż nie musimy się spieszyć z myśleniem. Do dyspozycji mamy trzy typy ataków przyporządkowane trzem przyciskom (▲,■,x). Każdy zużywa więcej „punktów ruchu”, jest mocniejszy lecz tym samym mniej celny. Liczba owych punktów z biegiem gry się zwiększa co pozwala nam na tworzenie nowych, bardziej skomplikowanych kombinacji. Kombinacje te tworzą z kolei widowiskowe ataki specjalne. Taki system obowiązuje zarówno podczas walki naszymi bohaterami, jak i ich mechami (tak tak, walczymy również mechami). Oprócz ataków fizycznych mamy oczywiście ataki magiczne, które są charakterystyczne dla każdej z postaci. Te jednak nie są z reguły nazbyt ciekawe (przynajmniej pod względem wizualnym). Rzeczą, którą niektórzy mogliby poczytać Xenogearsowi jako minus jest kosmiczna wręcz ilość dialogów. W przeciwieństwie do innych tytułów dialogi te są w znacznej mierze ważne dla fabuły, toteż zainteresowani nigdy nie poczują ich nadmiaru. Co się tyczy fabuły powiem tylko, że bez jej zrozumienia faktycznie można powiedzieć, iż sprawdza się tu przetarty japoński schemat. Heroiczny młodzieniec ratuje świat przed złym niedobrym bossem. Nie jest to jednak takie proste ponieważ na fabułę składa się kilka równoważnych wątków. I to właśnie złożoność fabuły wynosi ten jRPG ponad inne.



Werdykt
O Xenogearsie mam wciąż to samo zdanie co w chwili jego przejścia. Jest to gra niesamowita i głęboka. Bez wątpienia przeznaczona dla graczy starszych, co więcej znających język angielski na poziomie więcej niż podstawowym. Została stworzona na podstawie książki, stąd duża ilość dialogów i tekstu. Jeśli szukacie w grach czegoś więcej niż tylko dobrej zabawy, jest to tytuł obowiązkowy. Xenogears nie został wydany w Europie ze względów religijnych (a podobno mamy wolność) tak samo jak Final Fantasy Tactics. Czy krzyżowane roboty są aż taką profanacją? Czy użycie cytatu biblijnego godzi w czyjeś uczucia religijne? Nie wydaje mi się ale chyba o tym w co gramy powinniśmy stanowić sami. Ocenę tej kwestii pozostawiam Wam a osobiście zachęcam do zapoznania się z tym tytułem.



Gra, która okazała się ostatnio na PS2 pod tytułem Xenosaga: Der Wille zur Macht nie ma z Xenogearsem praktycznie nic wspólnego. Elementy, które łączą oba tytuły są tylko swoistą reklamą Xenosagi będącej całkiem nową historią opowiedzianą przez część zespołu pracującego przy Xenogears. Reszta historii przedstawionej w Xenogears dostępna jest jedynie w książce, która niestety po dziś dzień nie doczekała się zrozumiałego tłumaczenia.


Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   36